Następnego dnia było pochmurno. W nocy deszcz lał ogromnymi kroplami.
Dach przeciekał. Stara kamienica zmieniła kolor z białego na sprany
szary. Lucasa obudziły krople kapiące mu na kasztanowe włosy. - Co to
kurde jest?-Lucas spojrzał na małą dziurę w suficie.-Walę mieszkać na
poddaszu-wysapał,idąc do kuchni po miskę.
Nagle ktoś zadzwonił
do drzwi.Lucas aż podskoczył,słysząc głośny dźwięk dzwonka.Od kluczył
drzwi,i nagle ruda postać zaczęła całować go po policzkach,nosie i
czole.Gdy przestała,widać było,że to...
-Laura?
-Wszystkiego najlepszego!
-A z jakiej to okazji?
-Masz urodziny,idioto.
-Och...Rzeczywiście.A tak poza tym - wiesz która jest godzina?!03:27!
-O tej godzinie się urodziłeś.
-Jesteś nienormalna.
-I właśnie dlatego się ze mną kumplujesz.
-No dobra...wejdź.
Laura usiadła na starej, zniszczonej kanapie.-Nic się tu nie
zmieniło.-rzekła po krótkim namyśle,oglądając okropne mieszkanie.Podłoga
była stara.Wszystkie deski wykrzywiały się i były okropnie wyblakłe od
słońca.Ściany były równie wyblakłe,połowa miała dziury i zdartą tapetę.W
całym,mieszkanku,liczącym salon,kuchnię,łazienkę i jeden pokój,unosił
się okropny zapach wódki i papierosów.Nie było tu żadnych ozdób,obrazów
czy chociażby firanek.-Napijesz się czegoś?Do wyboru i tak maż tylko
kawę.-powiedział chłopak,siadając obok
dziewczyny.-Emm...Nie,dziękuję-powiedziała,prostując się.-Pamiętasz,że
jak byliśmy mali,to mieszkałeś ze mną?-lekko się uśmiechnęła.Lucas
dobrze to pamiętał-gdy miał kilka lat,w najgorszym czasie,czyli
wtedy,kiedy jego rodzice zaczęli go bić,po prostu przeprowadził się do
niej.Byli najlepszymi przyjaciółmi.-Jasne,że pamiętam.A co?-zapytał.
-Bo...tak sobie myślałam...że może...no ten...no wiesz...
'No to się zaczyna.'
-Że wiesz..no,ze mógłbyś...ten...
'no jeszcze trochę!'
-Zamieszkać u mnie?-Laura odetchnęła z ulgą,że wreszcie to z siebie wyrzuciła.Lucas lekko zdziwiony,odpowiedział:
-A co,boisz się ciemności?
-Tak.A zwłaszcza buki-odgryzła się z sarkazmem.-No to chcesz czy nie?
-No okej.
-To chodź,bo zostawiłam żelazko na koszulce Loreen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz