poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział trzeci


    -To jak było w tej całej Francji?-Zapytał Lucas,po zdjęciu całego przebrania kucharza.-Trochę będzie dużo opowiadania-dodał w uśmiechem.
-Zobacz sam,ja nie będę ci opowiadać-odpowiedziała dziewczyna wyciągając z kredensu w jadalni 4 książki oprawione dżinsem posypanym brokatem i z mnóstwem cekinów.Na każdej książce był numerek robiony z cekinków.-Moje pamiętniki robione przez te 5 lat-Laura pokazała uśmiech i oczy miała jak jajka Kinder Niespodzianka.-Masz lekturę na przynajmniej rok-zaczęła się śmiać rudowłosa.
     Lucas otworzył pamiętnik z cyferką 3.Było na niej wielkie : BOŻE,JAK JA ZA NIM TĘSKNIE!!!A pod tym napisem było zdjęcie Lucasa i Laury w wieku 5 lat.dziewczyna pospiesznie zamknęła książkę i zabrała pozostała.Szafkę zakluczyła na kłódkę i wyrzuciła kluczyk przez okno.Potem oparła się o parapet i z głupim uśmiechem wydusiła. "Możelepiejichnieczytaj". Zrobiła się cała czerwona i jej włosy zaczęły się kręcić,a to znaczyło,że jest mega zawstydzona.-To ja już może pójdę-Chłopak wiedział że Laurę trzeba zostawić w takim stanie aż ochłonie.
     Zaraz po tym,jak wyszedł,usłyszał głośnie zakluczanie drzwi i dziewczęce "Na miłość Boską,jak dobrze że mu to zabrałam". Chłopak był lekko rozbawiony i pośpiesznie wrócił do domu.Ulice były jak zwykle zapełnione żółtymi taksówkami.
     Gdy wrócił,wykonał standardowe zadania domowe(ustalone przez niego,rodzice nie przejmowali się bałaganem w domu):
►wylał wszystkie alkohole do zlewu,
►pościerał szafy,
►ugotował obiad,
►pościelił łóżka,
►a potem zaczął się uczyć.
Nauka byłą dla Lucasa bardzo ważna.Stypendium wynosiło 1000 dolarów,a dla niego był to majątek.A poza tym,mógł chodzić na konkursy.I wygrywać.Poza tym, do wakacji zostały 2 miesiące.Zacznie się gimnazjum i zajęcia psychologiczne.
Lucas chciał na nie chodzić już w podstawówce,ale nie było to możliwe.Zajęcia były organizowane przez panią Prince,pokręconą kobietę.Miała lekkiego zeza,w swoich wielgaśnych oczach.Często mówiła całkiem idiotyczne rzeczy.Przykład:
Stoisz i gotujesz wodę na herbatę. Ona podchodzi i nie z gruszki nie z pietruszki mówi ci -Ciekawe,czy dałoby się zjeść czajnik albo pogryźć wodę.-A potem odchodzi jakby nigdy nic.Miała już 7 ślubów,i każde małżeństwo się rozpadło.Po prostu była SOBĄ dopiero po ślubie.
     No i gdy już zaczął wkuwać matmę, zadzwonił Marcel.-Masz chwilę?Dalej nie kumam algebry.-wyznał chłopak. -A ja co, chodząca Wikipedia?No no,żart,zaraz będę-odrzekł Lucas. Mieszkali praktycznie obok siebie (czyli 10 domów dalej).
     Chłopak szybko wybiegł z domu, ubierając w pośpiechu bluzę.Gdy dotarł Marcel już leżał na werandzie.Gdy zobaczył Luka,szybko wstał. -No wreszcie jesteś cieniasie-zawsze przezywali się nawzajem.Nagle z domu wybiegła Mélanie ( o której opowiem za chwilkę).-Mam do ciebie małe pytanko-powiedziała patrząc karcącym wzrokiem na Marcela.-Kto NORMALNY wkłada żelki do lodówki?!I to w takich ilościach?!-Powiedziała,wyjmując zza pleców mała miskę z zamrożonymi gumi-misiami.Marcel włożył sobie kilka do buzi,odpowiedział - Nie lubię kiedy są gumiaste.-Mélanie zrobiła twarz typy facepalm,położyła rękę na swojej twarzy i mruknęła : Z kim ja się związałam...Przecież o to chodzi , żeby były gumiaste...-Potem zdjęła rękę z buzi i teraz już naprawdę wkurzona,wykrzyknęła-MIAŁEŚ KUPIĆ KARMĘ DLA PSÓW.A CO KUPIŁEŚ?KOLEJNĄ KOSTKĘ DO GITARY!ŚPISZ DZISIAJ NA KANAPIE!!!-Pobiegła do domu głośno trzaskając drzwiami.Serio głośno.Bo kwiaty pospadały z parapetu.
     Lucas spojrzał na Marcela,który miał minę jakby za chwilę miał puścić pawia.Luk zaczął się śmiać,tak mocno,że dostał czkawki.
     No dobra,teraz opowiem o Mélanie.Była dosyć niska,wcale nie taka chuda (chociaż otyła też nie była). Miała włosy sięgające do ramion koloru ciemnego blondu. Byłą dziewczyną Marcela od dziecka, a mianowicie od 4 lat. Miała bzika na punkcie zwierząt. Na swoim podwórku miała oddzielną szopę na zwierzaki. W domu znajdowały się : 6 chomików, akwarium z rybkami, ptasznik , 2 gekony, 3 króliki, i świnkę morską. W szopie były 4 psy, 5 kotów , mały kucyk, i papugi. Popierała również wszelaką ekologię. Była jedynaczką, a jej rodzice nie szanowali ani jej, ani jej chłopaka, ogólnie traktowali ją jak powietrze. Często nocowała u Marcela i Laury, której była najlepszą przyjaciółką. Mela nie znosiła mięsa.Była wegetarianką.
     -Co ci się tak morda cieszy?-zapytał Marcel,wchodząc po schodach do swojego pokoju.-Laura przyjechała?- powiedział z sarkazmem. - Tak, właśnie u niej byłem-odpowiedział Lucas całkiem poważnie. Marcel staną w jednym miejscu,a następnie jednym wielkim susem zeskoczył ze schodów.Pobiegł w stronę kuchni, gdzie Mélanie robiła obiad.- Nie,nie przyjmuję przeprosin.- Powiedziała instynktownie.-Nie o to chodzi! Laura wróciła do Nowego Yorku! -Dziewczyna puściła jajka,które z trzaskiem rozbiły się o podłogę.- Idź zjeść na mieście-powiedziała,ubierając koturny.-Ja mam ważniejsze rzeczy do roboty.A jak wrócę, to ma być tu paczka karmy dla psów. To że wychodzę,nie zmienia faktu,że jestem na ciebie zła.-Dała Marcelowi całusa i mruknęła uśmiechając się.-Idioto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz